sobota, 31 maja 2014

2.

Co musicie wiedzieć o mnie? Mam 23 lata i skończyłam studia licencjackie na kierunku Turystyki i Rekreacji na krakowskim AWF'ie. Pomysł na zostanie au pair zrodził się w mojej głowie już jakiś czas temu, a to za sprawą znajomych, które na facebooku dosłownie torturowały mnie zdjęciami z USA. A ponieważ wyjazd do Stanów był od zawsze moim marzeniem, stwierdziłam: czemu nie, skoro one mogły, to ja też mogę! I w taki oto sposób rozpoczęłam przygotowania do zrealizowania mojego planu ;)

Zaczęłam od zapisania się online do jednej z najbardziej popularnych agencji tego typu - Cultural Care. Szybko wypełniłam pierwszy formularz i okazało się, że w niedługim czasie agencja ta organizuje spotkanie informacyjne w Krakowie. Od razu się zapisałam. Stwierdziłam, że nawet jeśli nie zdecyduję się na wyjazd, to przynajmniej pójdę, posłucham i dowiem się, o co tak naprawdę w tym chodzi. Wkrótce dostałam login i hasło do konta, na którym zaczęłam wypełniać bardzo szczegółową aplikację (po angielsku) - informacje o sobie, swoim stanie zdrowia, doświadczeniu z dziećmi, a także swoimi preferencjami dotyczącymi amerykańskiej rodziny. Była to dość żmudna praca, ale dzielnie brnęłam do przodu i wkrótce udało mi się wypełnić znaczną część formularza.


Potem przyszła pora na spotkanie organizacyjne. Ku mojemu zdziwieniu, na sali było mnóstwo dziewczyn i nawet paru chłopaków - nie spodziewałam się, że zainteresowanie tematem jest tak duże, zwłaszcza że takie spotkania były organizowane dość często. Przedstawicielkami agencji okazały się 4 panie - kierowniczka krakowskiego oddziału, dyrektorka biura z Warszawy, dyrektorka biura z Bostonu oraz niepozorna była "operka". Całe spotkanie przebiegło dość sprawnie, dowiedziałam się bardzo dużo na temat samej agencji, na temat wyjazdu i życia w Stanach, zarobkach, wizie, wylocie, ubezpieczeniu i innych bardzo istotnych sprawach. Byłam wprost wniebowzięta, ponieważ cała opowieść przypadła mi do gustu tak bardzo, że miałam ochotę wrócić do domu i natychmiast skończyć wypełnianie aplikacji. Po kwestii formalnej przyszła pora na małe zajęcia praktyczne. Każda z osób na sali musiała porozmawiać z którąś z pań po polsku oraz z bostońską dyrektorką po angielsku. Widziałam, że bardzo wiele dziewczyn nie czuło się pewnie, ale dla mnie angielski jest jednym z głównych atutów. Zaczęłam jednak od rozmowy z warszawską dyrektorką - zadała mi kilka rutynowych pytań typu: dlaczego chcę wyjechać, co na to moi rodzice, czego się spodziewam po byciu au pair i tym podobne. Szczerze mówiąc nie byłam przygotowana na to, że wywiad odbędzie się zaraz po spotkaniu i nie przygotowałam sobie wcześniej odpowiedzi. Musiałam improwizować i pewnie powiedziałam to, co wszystkie dziewczyny (chęć podróżowania, zwiedzania, poprawienia angielskiego, zdobycia doświadczenia, bla, bla, bla...). Za to rozmowa z dyrektorką z Bostonu była dla mnie prawdziwą przyjemnością - była bardzo sympatyczna i zdawała się być prawdziwie zainteresowana tym, o czym mówię. Tak naprawdę po prostu przez chwilę luźno sobie pogadałyśmy i zupełnie nie czułam, że ta rozmowa to tak naprawdę wywiad o pracę. Na koniec nawet mój angielski dostał pochwałę, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że bardzo szybko znajdę amerykańską rodzinę. Niestety, w tej kwestii byłam w sporym błędzie... Ale o tym w następnym poście ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz