sobota, 31 maja 2014

4.

Dzisiejszy post o tym, jak bardzo agencja agencji nie równa. Po wypisaniu się z Cultural Care przyszła pora na przebrnięcie po raz kolejny przez procedurę aplikacyjną w APiA. Po raz drugi musiałam wypełniać specjalny formularz (na szczęście już nie tak skomplikowany i szczegółowy jak poprzednio), a moi znajomi i byli pracodawcy znów pisali mi referencje. Nowością w APiA było dostarczenie wszystkich dokumentów przed zaakceptowaniem mnie do programu - mówię tu o formularzu medycznym, dyplomu ukończenia szkoły, międzynarodowym prawie jazdy oraz zaświadczeniu o niekaralności. Te dwa ostatnie dokumenty stosunkowo łatwo wyrobić, ale niestety wiąże się to z dodatkowymi kosztami - kolejno 35 i 50zł. Kiedy wypełniłam całą aplikację i dołączyłam do niej skany wymaganych dokumentów, mogłam się umówić na interwju z moją lokalną konsultantką - przemiła dziewczyna, z którą korespondowałam od początku mojej przygody z agencją. Zawsze była bardzo pomocna (a pytań miałam baaaardzo wiele) i odpisywała na wszystkie moje maile błyskawicznie - nawet w środku nocy. Na spotkaniu od razu zaproponowała przejście " na ty", co było bardzo miłe i sprawiło, że poczułam się dużo pewniej.

Umówiłyśmy się wieczorem w pewnej krakowskiej restauracji. Chociaż mojej konsultantki nie widziałam nigdy wcześniej, ona od razu mnie poznała. Cała rozmowa zajęła nam może półtorej - dwie godziny, ale tak naprawdę wcale nie odczułam upływającego czasu. Najwięcej zajęło wypełnianie na jej komputerze jakiegoś testu - szybkie pytania, szybka odpowiedź, coś jak gra w skojarzenia. Wcześniej moja konsultantka pytała mnie o moje doświadczenia z dziećmi, oczekiwania, co do programu, moją edukację i życie rodzinne. Nie był to żaden sztywny wywiad, a raczej przyjacielska rozmowa. Po części mówionej po polsku, nadszedł czas na krótką rozmowę po angielsku. Nie trwała ona długo, a ja naprawdę nie czułam się w żaden sposób skrępowana. Moja konsultantka przez całą rozmowę zapisywała jej treść na komputerze, a ja chyba miejscami mówiłam zbyt dużo, ponieważ kilka razy przerwała mi ze śmiechem mówiąc, że skończyło jej się miejsce do pisania. Na koniec odpowiedziała jeszcze na kilka moich pytań, które sobie przygotowałam, a które umknęły mi gdzieś wcześniej. Życzyła mi dużo powodzenia, a ja wróciłam do domu pełna nowej nadziei na udany wyjazd do Stanów. Po wywiadzie moja aplikacja była sprawdzana przez agencję w Warszawie, a następnie w Londynie i po około 3tyg zostałam zaakceptowana do programu. Cała procedura trochę się przedłużyła przez mojego lekarza - kilka dni po interwju zadzwoniła do mnie dyrektorka z Warszawy z informacją, że niestety mój lekarz niezbyt czytelnie wypełnił dokumenty - prosiła, żebym podyktowała jej, co napisał w kilku linijkach. Powiedziała, że być może Londyn przyczepi się do nieczytelności formularza i trzeba będzie dostarczyć go raz jeszcze, ale potem uspokoiła mnie, że to tylko ostateczność i póki co nie mam się czym martwić. Niestety wiadomo, jak nieczytelne bywa pismo lekarskie i musiałam udać się z papierami do gabinetu raz jeszcze, prosząc, by tym razem mój doktor wypełnił formularz drukowanymi literami ;) po zeskanowaniu i wysłaniu nowych dokumentów cała procedura poszła bardzo sprawnie i wkrótce na moim koncie pojawiła się pierwsza rodzina...

Chciałabym pochwalić się jeszcze jednym osiągnięciem. Mianowicie w trakcie wypełniania aplikacji dostałam maila z agencji, że kandydatki, które do końca października zamieszczą w swojej video, wezmą udział w konkursie. Moja konsultantka poprosiła, żebym wstawiła na stronę obojętnie jaki filmik - trwający nawet kilka sekund, byle był, bo jest to niezbędne do zamknięcia mojej aplikacji. Nagrałam więc krótkie video, w którym przedstawiam się i mówię, dlaczego chciałabym zostać au pair - wcześniejszy mail zupełnie wypadł mi z głowy. Wyobraźcie sobie, jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy jakiś czas później dostałam od agencji prezent, za wrzucenie filmu na stronkę - w ogóle się nie starając otrzymałam breloczek do kluczy w kształcie gwiazdy oraz absolutnie odjazdowy pendrive w kształcie samolotu z logiem agencji. Mega, naprawdę MEGA pozytywne zaskoczenie!

2 komentarze:

  1. Ile miałaś wyrobionych godzin opieki nad dziećmi ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie pamiętam dokładnie, ale około 1200 (znaczna część to opieka nad młodszym bratem, więc nawet nie miałam z tego nawet referencji)

    OdpowiedzUsuń