poniedziałek, 2 czerwca 2014

6.

Ponieważ sama miałam mnóstwo wątpliwości i stresu przy załatwianiu wizy, postanowiłam napisać szczegółowy post na temat całego procesu. Mam nadzieję, że choć trochę Wam on pomoże :)

Ponieważ mój matching z rodziną odbywał się akurat w okresie świąteczno-sylwestrowym, wszystko było nieco utrudnione - dokumenty przyszły do mnie z opóźnieniem z powodu wielu wolnych dni, a biuro w Warszawie zwyczajnie było nieczynne. Niezbędne papiery wizowe dostałam we wtorek, 7 lutego. Od razu zabrałam się za wypełnianie wniosku wizowego mając na uwadze, że im szybciej będę mieć to z głowy, tym szybciej przestanę się stresować. W moim przypadku proces przebiegał następująco:

1. Należało zacząć od wypełnienia wniosku DS-160 online. Moja agencja przysłała mi szczegółową instrukcję jak wypełnić ten dokument. Ostatnim krokiem jest załadowanie zdjęcia wizowego (musi spełniać specjalne wymagania). Polecam wcześniej zeskanować sobie to zdjęcie i mieć je przygotowane na komputerze, ponieważ Wasz wniosek wygaśnie po 20min bez aktywności. Zapiszcie sobie numer bezpieczeństwa, który pozwoli Wam odzyskać Waszą aplikację, jeśli tak by się stało - ja oczywiście tego nie zrobiłam, zbyt długo zajęłam się zdjęciem i musiałam wypełniać wniosek raz jeszcze. Niby nic się nie dzieje, ale w prosty sposób można oszczędzić sobie czasu i nerwów. Po załadowaniu fotki wyświetli Wam się potwierdzenie wypełnienia tego dokumentu - koniecznie musicie go wydrukować, bo jest on niezbędny w ambasadzie/konsulacie. Jeżeli nie macie drukarki, jest możliwość zapisania tej strony w pdfie i wydrukowania jej przy innej okazji.
2. Mając potwierdzenie wypełnienia wniosku DS-160 możecie zalogować się na stronie Waszej ambasady/konsulatu i umówić się na spotkanie wizowe. Po raz kolejny należy wypełnić dane osobowe, rodzaj Waszej wizy (w przypadku au pair to wiza J-1), wpisać numer paszportu oraz Waszego potwierdzenia, a także dokonać przelewu za wizę (160$, ja zapłaciłam dokładnie 496zł). Następnie wybieracie datę i godzinę spotkania w ambasadzie w Warszawie, lub w konsulacie w Krakowie (termin miałam dostępny zaraz następnego dnia).
3. Ponieważ od kilku lat pomieszkuję sobie w Krakowie, umówiłam się na rozmowę do konsulatu. O godzinie 11.00 stawiłam się pod budynkiem (termin miałam wyznaczony na 11.30). Pod konsulatem kłębiło się pełno ludzi, a wśród nich dwójka młodych i pomocnych pracowników konsulatu. Zabrali ode mnie paszport oraz resztę papierów, wręczyli numerek na żółtym tle i kazali czekać. Wkrótce drzwi konsulatu otworzyły się, ale najpierw zostali zawołani ludzie z zielonymi numerkami. Jakieś 15min później zawołano żółte numerki - wchodziliśmy do konsulatu po 2, 3 osoby na raz. Na wejściu należało przejść przez bramki - kurtkę oraz torbę włożyłam do osobnych pojemników i położyłam na taśmę, po czym pracownik konsulatu prześwietlił, czy nie wnoszę nic niebezpiecznego. Następnie sama przeszłam przez bramki (jak na lotnisku). Akurat nie miałam na sobie nic metalowego, ale widziałam, że niektórzy przede mną musieli zdjąć pasek od spodni, czy zegarek. Po przejściu przez bramkę nie zapomnijcie odebrać kurtki i torby - ja oczywiście zapomniałam, dopiero pan ochroniarz ze śmiechem zawołał mnie z powrotem, bo ja od razu poszłam dalej :) w Krakowie osoby oczekujące na wizę udają się na lewo, natomiast obywatele USA na prawo. Wyszłam po schodach i znalazłam się w niewielkiej poczekalni - tutaj nie bardzo wiedziałam, jak się zachować, ale szybko zorientowałam się, że panie w okienku wołają po nazwisku. Przede mną zostało zawołanych kilka osób, a następnie ja musiałam podejść - pani za szybą miała moje wcześniej zabrane dokumenty. Najpierw musiałam zostawić na specjalnym skanerze odciski wszystkich 10 palców - czekając w kolejce spróbujcie pomasować sobie opuszki, w zimie czasem ciężko odczytać linie papilarne z chłodnych palców. Następnie oddała mi moje papiery, kazała pobrać numerek z maszyny obok i przejść do kolejnego pomieszczenia. Otrzymałam kilka stron pouczenia na temat praw człowieka w USA. W następnej poczekalni było chyba ze 30 osób i każda z nich oczekiwała na rozmowę z konsulem (osoby ubiegające się o wizy wspólnie podchodzili razem do konsula). Początkowo kolejka zmniejszała się bardzo powoli, ale wkrótce pojawił się drugi konsul i wszystko szło sprawniej. Od momentu wejścia do konsulatu, do momentu wyjścia minęła nieco ponad godzina. Na tablicy na ścianie wyświetlał się numer oraz okienko, do którego należy podejść. Rozmowę z konsulem przeprowadza się na stojąco - trochę jak na poczcie albo w kasie pkp. Byłam natomiast zaskoczona, że konsul zaczął ze mną rozmowę po polsku - miał doprawdy uroczy akcent. Pytania, jakie mi zadał:
-jaki jest cel mojej wizyty w USA
-na jak długo się tam wybieram
-czym się zajmuję w Polsce i ile lat studiów mi jeszcze zostało
-czy kiedykolwiek byłam w USA
-czy mam doświadczenie z dziećmi
-czy zapoznałam się z prawami człowieka, które otrzymałam wcześniej
-czy mówię po angielsku
-na koniec zapytał po angielsku, co bym zrobiła, gdyby moja host family zaoferowała, że schowa mój paszport w bezpiecznym miejscu - oczywiście należy odpowiedzieć, że nie wolno nikomu dawać Waszego paszportu, ani nikt nie ma prawa go Wam odebrać
-następnie z uśmiechem stwierdził, że moja wiza jest zaakceptowana oraz życzył mi miłego pobytu w USA
Powiem szczerze, że strasznie stresowałam się całym tym procesem wizowym - chociaż większość dziewczyn w programie bez problemu dostaje wizę, to czasem jednak zdarzają się wyjątki. Zabrałam ze sobą całą masę dokumentów dla konsula - dyplom licencjacki, moje referencje, aplikację i esej mojej host family, nawet wywołałam kilka zdjęć z dziećmi, gdyby trzeba było coś potwierdzać, jednak konsul o żadną z tych rzeczy nie zapytał - musiałam jedynie przedstawić paszport, DS-160, DS-2019 (który w całości dostałam wypełniony od mojej agencji) oraz opłatę za SEVIS (również dostałam od mojej agencji i nie musiałam dodatkowo za to płacić - moja agencja wniosła opłatę 35$) - jest to dokument, który poświadcza, że jako au pair jesteście traktowane jako "exchange visitors". Nie wiem dokładnie, o co w tym chodzi, ale musicie mieć to ze sobą przy rozmowie. Cała reszta papierów była mi zupełnie niepotrzebna, ale zawsze lepiej mieć za dużo, niż za mało! W końcu nigdy nie wiadomo, o co może zapytać Was konsul.
4. Ostatnim krokiem było odebranie paszportu z wizą - wcześniej zaznaczyłam, że wybieram odbiór osobisty w Krakowie, na ulicy Rzemieślniczej (tramwaj nr 19 albo 10 z Dworca Głównego w stronę Łagiewnik). Ja wysiadłam przystanek dalej i niestety musiałam się wracać, ponieważ dojście jest tylko od jednej strony. Generalnie mało ciekawa okolica, zdecydowanie lepiej podjechać tam samochodem. Żeby odebrać paszport trzeba stawić się osobiście i pokazać dowód osobisty oraz potwierdzenie spotkania w konsulacie (można wydrukować podczas umawiania terminu, albo odpisać numer ID). Po odebraniu paszportu koniecznie sprawdźcie, czy dane w Waszej wizie są poprawne i zgodne z danymi w paszporcie (bez polskich znaków) - ja dostałam od mojej agencji zdjęcie, jak wygląda prawidłowo wydana wiza. Jeżeli coś jest nie tak, należy jak najszybciej zgłosić to Waszej agencji, w przeciwnym razie wszystko może się opóźnić!

Mam nadzieję, że mój post rozwieje Wasze wątpliwości i doda otuchy w tym stresującym procesie. Wiza naprawdę nie taka straszna, jak się wydaje! Powodzenia :)

2 komentarze:

  1. Bardzo przydatna notka :)
    A jak to czytałam, to czułam stres, przez to, ze mnie jeszcze to czeka :/
    Wiadomo, z perspektywy czasu jak patrzysz, to ten cały stres nie był tego warty, ale z doświadczenia wiem, że jak samemu się tego nie przeżyje, to się nie zrozumie ;D (np. matura ustna) ;D
    Dobrze, że po tym wszystkim jakoś się ułożyło :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasne, stres zawsze będzie, dopóki nie wyjdziesz z potwierdzeniem przyznania wizy w ręku :D trzymam kciuki, żeby wszystko poszło u Ciebie bez problemów!

    OdpowiedzUsuń